Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CyclingDamsik z miasteczka Jura Krakowsko-Częstochowska. Mam przejechane 82596.43 kilometrów w tym 175.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.81 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 555833 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CyclingDamsik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

300

Dystans całkowity:912.04 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:10
Średnia prędkość:25.93 km/h
Maksymalna prędkość:59.40 km/h
Suma podjazdów:8280 m
Suma kalorii:12362 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:304.01 km i 11h 43m
Więcej statystyk
  • DST 305.84km
  • Czas 11:29
  • VAVG 26.63km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 6148kcal
  • Podjazdy 2950m
  • Sprzęt Kamrat
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Silesia 2021 kat. solo.

Sobota, 10 lipca 2021 · dodano: 10.07.2021 | Komentarze 3


Kolejny mój start w TdS tym razem w kategorii solo co było dobrym posunięciem, zdecydowanie lepiej mi się jeździ dłuższy dystans samotnie. W tym roku w pierwszej części trasy było zdecydowanie więcej przewyższeń niż w drugiej, ale to ta druga płaska część bardziej mnie zmęczyła. Nie jeżdżę płaskich tras na których trzeba cały czas kręcić, a i wiatr choć nie mocny to jednak cały czas przeciwny nieco mnie sponiewierał. W Bielsku mijam stojącą na poboczu Wiolę i pomagam jej w potrzebie. Dla mnie normalna sytuacja, że trzeba pomóc na trasie te parę minut mnie nie zbawi. Podobał mi się opolski fragment trasy, dobre asfalty i praktycznie zerowy ruch samochodowy całkiem przyjemnie się jechało. Trasa w tym roku nieco dziurawa nie da się ukryć. Maraton udało się przejechać bez żadnych nieprzyjemnych przygód, sprzęt spisał się dobrze, nogi też więc zaliczam imprezę na plus.Na mecie odbieram medal, jem śląski obiad i do Mszany na nocleg.Spotkała mnie jeszcze bardzo miła sytuacja mianowicie chciałem doładować wahoo w trakcie jazdy bez konieczności zatrzymania się, ale na uchwycie na kierownicy nie da rady ponieważ jest za mały prześwit między licznikiem, a kierownicą i końcówka ładowarki nie wchodzi no i tak myślę, że trzeba jakoś to na patencie zrobić. Więc wbijam do jednej z opolskich kawiarni i pytam pani czy ma może gumkę recepturkę, odpowiada że nie ma ale zaraz ściąga z głowy swoją gumkę do włosów i tak na patencie z gumki do włosów ładowałem wahoo w trakcie jazdy :)
Maraton jak zawsze na dobrym poziomie, bardzo dobra atmosfera spotkałem sporo znajomych i zawiązałem kilka nowych znajomości.

Zdjęcie ze startu. Ja to ten w białym kasku w "firmowej" tds-owej koszulce.


Kategoria 300, Maratony


  • DST 303.89km
  • Czas 12:05
  • VAVG 25.15km/h
  • VMAX 59.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 6214kcal
  • Podjazdy 3689m
  • Sprzęt Kamrat
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Silesia 2020 solo.

Sobota, 19 września 2020 · dodano: 20.09.2020 | Komentarze 7

Na Śląsk dojeżdżam koleją śląską już w piątek żeby na spokojnie bez pośpiechu wszystko sobie ogarnąć. Wysiadłem w Wodzisławiu Śląskim po czym rowerem dojechałem do Mszany gdzie miałem kwaterę. Szybkie zakupy w pobliskim Dino i wskoczyłem ponownie na rower tym razem pojechać do Godowa gdzie co roku mieści się baza maratonu. Odebrałem pakiet, wypiłem piwko, przegryzłem kiełbaską i przywitałem się z organizatorami Gustavem i Pawłem Pieczką, który nawiasem mówiąc jest jednym z najmocniejszych polskich zawodników ultra, ale tym razem był w roli nie zawodnika tylko organizatora i z mojej perspektywy wychodzi mu to równie dobrze co jazda na rowerze. Naprawdę jeśli chodzi o atmosferę i przygotowanie TdS nie mogę im niczego zarzucić. W piątek na spotkaniu integracyjnym poznałem parę osób, które dotychczas znałem tylko ze stravy, forum czy bikestats, pogadaliśmy życzyliśmy sobie powodzenia i wróciłem do Mszany koło 19 ponieważ kolejnego dnia miałem robotę do wykonania. W sobotę budzę się o 7 rano. Zjadłem szybkie śniadanie, ubrałem się we wcześniej przygotowany strój kolarski i około 8:35 byłem już w Godowie. Z rana rześko i mgliście, ale z każdą minutą mgła ustępowała ładnemu słońcu i kiedy ja startowałem było już bardzo ładnie. Chwilę przed startem panie z obsługi zamontowały mi na ramie nadajnik GPS i byłem gotowy do startu. Wystartowałem w kategorii open w 9 grupie startowej równo o 9:25. Myślę, że był to mój pierwszy i ostatni start w tej kategorii ponieważ jestem przyzwyczajony do jazdy solowej swoim tempem. Jazda dłuższych dystansów w grupie, która szarpie, gdzie trzeba trzymać koło i w razie gdy ktoś odjedzie spawać grupę jest nie dla mnie. Kiedy jadę solo tracę dużo mniej sił i jedzie mi się po prostu lepiej. Mówią, że kategoria solo jest trudniejsza bo nie można się wieść na kole i zbierasz cały wiatr na siebie, ale dla mnie to żadna różnica bo tak jak mówię większość czasu jeżdżę sam. Tak więc mimo, że byłem w OPEN to 99% trasy przejechałem sobie sam swoim tempem i był to bardzo dobry pomysł. Pierwsze kilometry spokojne z Godowa udaje się na chwilę do Czech, a potem kieruje się na Bielsko. Po drodze do Bielska pierwsze hopki, ale powiedziałbym że takie jurajskie czyli krótkie, ale z paroma procentami nachylenia czyli poszły bez żadnych problemów. Z takimi górkami mam styczność na codzień. W Bielsku czuć już góry, pojawiają się widoki i już w myślach przygotowuje się do pierwszego większego podjazdu czyli Przełęczy Salmopolskiej. Podjazd mi znany i podjechany z dobrej strony czyli od Szczyrku. Z dobrej dlatego, że z tej strony jest dziurawy asfalt, a zjazd do Wisły jest fenomenalny po świetnym dywaniku. Na podjeździe wyprzedzam kilku zawodników, ale nie jest to moim celem po prostu jadę swoje. W górach czuje się dobrze. Po kilkunastu minutach jestem na szczycie i zawsze tam się zatrzymywałem na chwilę popatrzeć sobie na piękny widok, ale tym razem to był maraton nie ma czasu na takie rzeczy :) Tak więc odrazu zacząłem zjazd w stronę Wisły. Po drodze znajdował się pierwszy punkt kontrolny. Zajeżdżam zjadam zupę pomidorową obok Kuriera i Patrycji, którzy jadą tandemem. Patrycja jest niewidoma i mimo to jeździ z powodzeniem ultramaratony w tandemie z Jarkiem. Ogromny szacunek. Napełniam bidon, zjadam na szybko jeszcze banana i cisnę dalej w dół do Wisły. Po dojechaniu do miasta rozpoczynam drugi dłuższy podjazd pod Kubalonkę tam pod górę mijam niesamowity tandem (oni potem wyprzedzą mnie na zjeździe, ten tandem w dół idzie jak pocisk) na tym podjeździe też udaje mi się wyprzedzić paru zawodników co cieszy. W trakcie podjeżdżania Paweł robi mi zdjęcia i po chwili jestem na szczycie znów się nie zatrzymuje na podziwianie widoków tylko odrazu ruszam w dół. Po Kubalonce jak to w górach trasa szła cały czas góra dół. Z podjazdu na Koniaków piękny widok na górską panoramę. Tak myślałem czy usunęli kawałek kostki brukowej na zjeździe i oczywiście nadal leży tam ogromnych rozmiarów kostka brukowa. Byłem na nią przygotowany, ale słyszałem że paru zawodników miało niemałą niespodziankę bo jest to fragment gdzie spokojnie bez pedałowania leci się 50km/h a tu nagle kończy się asfalt i mamy niemiłą z punktu widzenia szosowca niespodziankę. Z Koniakowa lecę na Żywiec tam chwila przerwy pod sklepem i atakuję Przełęcz Kocierską, poszła sprawnie bez większych trudności. Na szczycie znajduje się PK2. Tam napełniam bidon, zjadam batona i cieszę się w duchu bo zrobiłem górski odcinek maratonu bez większych trudności, ale góry to mój styl jazdy dobrze się tam czuje i to się potwierdziło. Tylko na zjazdach jestem wolny, ale to wina zbyt małej masy coś za coś :) Akurat jak wystartowałem w dół, a tu przede mną trafił się autobus, który mnie spowalniał nie szło go ominąć więc zatrzymałem się na chwilę i potem już niestopowany przez nikogo zjechałem sobie elegancko w dół do Targanic. Stamtąd przez Andrychów śmignąłem na ostatni PK3 w Bolęcinie. Plan był taki żeby zajechać tam jeszcze kiedy będzie widno i to się udało. Zjadłem całkiem smaczną zapiekankę, odebrałem swój przepak w którym miałem ubrania na noc i ruszyłem na nocne ostatnie 100km trasy. Akurat wiatr pomagał, asfalty dobre to szybko ta setka zleciała. 37km przed metą zatrzymałem się na Orlenie dotankować bidon i bez przeszkód po przejechaniu 303km o 23:17 byłem na mecie w Godowie. Całość przejechałem w 13h54min, a czas samej jazdy to 12h5min. Jestem zadowolony bo obyło się bez żadnych kryzysów czy awarii. Maraton stoi na wysokim organizacyjnym poziomie. Był to mój drugi a licząc Covid Edition trzeci start i na pewno nie ostatni.

Kilka zdjęć ze startu. Z trasy wrzucę jak organizator je udostępni.








Kategoria 300, Maratony


  • DST 302.31km
  • Czas 11:36
  • VAVG 26.06km/h
  • Podjazdy 1641m
  • Sprzęt Szoska
  • Aktywność Jazda na rowerze

Multi Orbita

Sobota, 13 lipca 2019 · dodano: 04.11.2019 | Komentarze 0

Moja dotychczasowa życiówka. Mój pierwszy i zapewne nie ostatni występ na tej lokalnej imprezie.


Kategoria 300, Maratony